Gasipies Gasipies
296
BLOG

Człowiek, który zamknął bramę

Gasipies Gasipies Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 7
www.radiomaryja.pl > artykuły
Człowiek, który zamknął bramę
Nasz Dziennik, 2011-08-31

Kiedy Lech Wałęsa na Zjeździe Regionalnym "Solidarności" w Gdyni w 1981 r. zażądał władzy absolutnej nad związkiem, Andrzej Kołodziej próbował przestrzec ludzi. Bo może to spowodować, że "Solidarność" przestanie istnieć w przeciągu jednej nocy. Wówczas nikt w jego słowa nie chciał uwierzyć, wręcz zaczęto patrzeć na niego bardzo podejrzliwie.

Dziś ten niezłomny patriota jest niemal nieznany, żyje na uboczu środowisk postsolidarnościowych, angażuje się tylko w upamiętnianie dokonań strajkowych, wolnościowych na Wybrzeżu. To nie jest jedynie wybór samego Andrzeja Kołodzieja, ale przede wszystkim wynik celowej dezinformacji, rozmyślnej kreacji innych "bohaterów". Ci prawdziwi skazywani są na tzw. śmierć publiczną, by nie przyćmili tych, którzy zawczasu przewidziani zostali na konkretne stanowiska i rozsławieni medialnie jako zaplanowane "osoby wpływu". Ktoś taki jak Andrzej Kołodziej, Polak z charakterem, wychowany w jednoznacznych, patriotycznych tradycjach rodzinnych, zdecydowanie nie nadawał się do żadnego "prowadzenia" ani "rozgrywania".

Chłopak z pasją
Wychował się wśród ośmiorga rodzeństwa w Wielopolu. Ważny wpływ na całą rodzinę, szczególnie na Andrzeja, wywarł dziadek ze strony matki, Michał Kruczek, obrońca Lwowa z września 1939 r., żołnierz AK. Wiedzę o świecie i Polsce, o historii najnowszej - jak mówił mi Andrzej Kołodziej - cała rodzina czerpała z Wolnej Europy i innych rozgłośni zachodnich. - Te szeptane informacje, zwłaszcza o tragicznych wydarzeniach w grudniu 1970 r. na Wybrzeżu, tak rozpaliły wyobraźnię młodego chłopaka, że byłem przekonany, iż stocznia to jakiś zupełnie inny świat, różny od prowincjonalnego małego miasteczka bieszczadzkiego, że ta zwarta grupa ludzi potrafi coś zdziałać - wspomina Andrzej Kołodziej.
Zafascynowany morzem, po ukończeniu szkoły zawodowej w Sanoku wyjechał na Wybrzeże, by uczyć się w Technikum Budowy Okrętów (1978-1980), jednocześnie pracował w tak poszukującej wtedy robotników Stoczni Gdańskiej. Mieszkał w wynajmowanej kwaterze. Tak się złożyło, że gospodarzem był pułkownik AK, a jego żona - patriotką kaszubską z Gowidlina. Tam poznał działaczy Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela, wkrótce został działaczem Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża (WZZW) i drukarzem "Robotnika Wybrzeża". W 1979 r. - sygnatariuszem Karty Praw Robotnika. Pracował w stoczni, w nocy w drukarni, a rano, przed pracą, objeżdżał zakłady pracy z ulotkami. Za kolportaż nielegalnej prasy został wyrzucony z technikum, za próbę zorganizowania strajku - z pracy w stoczni w Gdańsku, jednocześnie z Anną Walentynowicz. Od lutego 1980 r. pozostawał bez możliwości zatrudnienia. Wtedy doświadczał już aresztowań, przesłuchań.
14 sierpnia 1980 r. Andrzej Kołodziej został ponownie przyjęty do pracy, tym razem w Stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni (SKP). Po południu poszedł z kolegami zobaczyć, jak wygląda strajk w Gdańsku. Razem z innymi działaczami WZZW postanowili, że aby wesprzeć kolegów, zorganizują strajk w SKP. Wrócił więc do Gdyni i zaczął namawiać robotników do akcji. Niemal od razu zgłosiło się kilkaset osób.
- Zorganizowali mi jakiś wózek, stanąłem na nim i zacząłem mówić o naszych żądaniach. Abym był lepiej słyszalny, poprosiłem o jakąś tubę, przejęty został radiowęzeł. Podkreślałem, że musimy wywalczyć sobie reprezentację po strajku, czyli wolne związki zawodowe - wspomina. Tak sformułowany został pierwszy postulat polityczny strajku, zaakceptowany przez kilka tysięcy zgromadzonych robotników! Andrzej Kołodziej poddał pod głosowanie strajkujących łącznie 17 postulatów, m.in. żądano uwolnienia więźniów politycznych, zniesienia cenzury itp.
W nocy z 14 na 15 sierpnia Andrzej Kołodziej był przeświadczony, że rano będzie już strajkowało wiele zakładów, że zostanie utworzony Międzyzakładowy Komitet Strajkowy, taki bowiem był plan ustalony z działaczami w Stoczni Gdańskiej. Okazało się, że tam podjęto rozmowy z dyrekcją stoczni i negocjowano jedynie przywrócenie Anny Walentynowicz do pracy, podwyżki płac. - Nie było mowy o jakichś wolnych związkach zawodowych - mówi Kołodziej.

Zostali w stoczni
16 sierpnia dyrekcja Stoczni Gdańskiej zgadza się na żądania, ustala podwyżki płac o 1,5 tysiąca złotych, Komitet Strajkowy z Lechem Wałęsą postanawia zakończyć strajk ok. godziny 15.00. Anna Walentynowicz, wspierana przez Alinę Pienkowską, usiłuje zatrzymać robotników opuszczających stocznię.
Według wspomnień jednego z uczestników strajku, Adama Gotnera (stoczniowiec, raniony sześcioma kulami w grudniu 1970 r.), było to tak: "Pochód szedł w stronę bramy, dla mnie to był wielki dramat, potwornie się bałem (?), krążyłem wokół pochodu i za wszelką cenę chciałem coś wymyślić, by nie dopuścić do wyjścia ludzi na ulicę. Już tylko metry dzieliły ich od bramy? naraz jeden? rękami pokazał, żeby się zatrzymali. Zatrzymali się. A on najnormalniej w świecie podszedł do bramy i zamknął ją. To był Kołodziej. (?) poczułem zdziwienie, że mi nie przyszła do głowy ta najprostsza czynność".
Według Kołodzieja, z ok. 15 tysięcy ludzi udało się zatrzymać tylko ok. 400 osób. Zatrzymanie tej "garstki" było zasługą Anny Walentynowicz i Aliny Pienkowskiej. Lech Wałęsa nawoływał do rozejścia się. Grożono możliwością wejścia milicji?
Żeby podtrzymać ducha strajkujących, zaangażować ich do jakiegoś działania, Kołodziej ogłosił, że w nadchodzącą niedzielę organizuje Mszę św. i że ks. Hilary Jastak zgodził się przyjechać do stoczni. Wciąż starał się odwlec ogłoszenie w Gdyni, że Stocznia Gdańska już nie strajkuje.
Wtedy do Gdyni przyjeżdża Bogdan Borusewicz z koncepcją, by Międzyzakładowy Komitet Strajkowy, który już powstał w SKP, przenieść do Stoczni Gdańskiej, bo "tam już praktycznie nie ma strajkujących". - Bogdan pojechał do Gdańska z tą naszą listą postulatów strajkowych, na bazie tych postulatów gdyńskich powstało 21 postulatów strajkowych, które potem miały posłużyć do rozmów z rządem - mówi Andrzej Kołodziej.

Strajk generalny
W Stoczni Gdańskiej trwała niepewność co do dalszych losów strajku zaniechanego przez Wałęsę. Wtedy Kołodziej wraz z Andrzejem Butkiewiczem postanowili wystosować do wszystkich zakładów w Polsce apel z wezwaniem do strajku generalnego jeszcze w sobotę, 16 sierpnia. Wydrukowali ulotkę z hasłem "Wytrzymamy" do rozprowadzenia w kraju. Około dwóch milionów ulotek w jedną noc.
18 sierpnia do Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego, utworzonego na terenie Stoczni Gdańskiej, przystąpiło już 156 zakładów Wybrzeża, pięć dni później - 388 zakładów. Strajkuje Stocznia Szczecińska, której MKS skupił 134 zakłady.
Dalszy przebieg strajku "solidarnościowego" znamy: 22 sierpnia MKS wzywa rząd do podjęcia rozmów, 26 - rozmowy na temat pierwszego z postulatów, tj. utworzenia wolnych związków zawodowych, 29 - impas rozmów z rządem, choć już strajkuje niemal cała Polska, wtedy przystępują do strajku kopalnie Górnego Śląska. 30 sierpnia - kontynuacja rozmów, domaganie się uwolnienia więźniów politycznych, wicepremier Henryk Jagielski udaje, że nic o takowych nie wie, 31 - podpisanie porozumienia w Gdańsku, pisemne zobowiązanie uwolnienia więźniów politycznych, zwycięstwo strajkujących. Powstała "Solidarność"!
- Któregoś dnia przyjechali doradcy warszawscy: Mazowiecki, Geremek, Staniszkis, Kowalik, Kuczyński, Wielowieyski, Cywiński. Z takim nieuczciwym nastawieniem chcieli nas oni odwieść od kontynuowania strajku! Wałęsa ogłosił ich doradcami - mówi Andrzej Kołodziej. Według niego, prof. Jadwiga Staniszkis najszybciej zorientowała się, że to już nie jest strajk "o podwyżki ani o nowe rękawice".

Na marginesie
Kołodziej był jednym z sygnatariuszy Porozumień Sierpniowych, został wiceprzewodniczącym Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego, do lipca 1981 r. był odpowiedzialny za budowę struktur zakładowych "S". Wtedy to, w lipcu 1981 r., publicznie oskarżył Wałęsę o zdradę robotników w Grudniu ,70 i zrezygnował z funkcji zastępcy przewodniczącego. Nie chciał być "długopisem w ręku agenta", jak powiedział.
Przewidując, że władza nie cofnie się przed użyciem siły, zaczął tworzyć zręby struktur, które zapewniłyby możliwość kontynuowania działalności podziemnej. Przygotowane zostały, przy jego udziale, gotowe matryce odezwy o pomoc - w języku rosyjskim, czeskim. Od stycznia 1981 r. rozpoczął organizowanie przerzutu wydawnictw niezależnych do Czechosłowacji. Pojechał tam w październiku 1981 r. i natychmiast został aresztowany, osadzony w ciężkim więzieniu, połowę kary odbył w karcerze. Uwolniony dopiero w lipcu 1983 r., ze zrujnowanym zdrowiem. W 1984 r. współzakładał "Solidarność Walczącą", od 1987 r. - po aresztowaniu Kornela Morawieckiego - był jej przewodniczącym. W styczniu 1988 r. aresztowany, więziony przez SB na Rakowieckiej. W styczniu 1988 r. razem z Morawieckim zostali przemocą wsadzeni przez funkcjonariuszy SB do specjalnego samolotu i wywiezieni do Rzymu. Kołodziej wrócił do Polski dopiero w 1990 roku.


Anna T. Pietraszek
reżyser filmów dokumentalnych

źródło: www.radiomaryja.pl/artykuly.php


Gasipies
O mnie Gasipies

&l

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura